Prawie dwa lata temu, w 2012 r., Internet dosłownie eksplodował od szokujących wiadomości: „Gorbaczow zmarł!” Pierwszy prezydent ZSRR (i ostatni i jedyny) został „pochowany” z honorami.
Zaczęły się fałszywe pogłoski o śmierci Gorbaczowajego „lot” ze znanej sieci społecznościowej o nazwie „Twitter”. Pierwotnym źródłem plotek nie był sektor rosyjski, jak wcześniej wspomniano, ale angielski. Teraz trudno powiedzieć, czyje ręce (a dokładniej komputery) to firma. Większość amatorskich analityków jest skłonna wierzyć, że wiadomości zostały rozpowszechnione przez premiera Szwecji Fredericka Reinfeldta w czystym języku angielskim. Oczywiście rachunek, z którego twierdzili, że zmarł Gorbaczow, okazał się fałszywy, a sam premier nie słyszał o plotkach. Ponadto anglojęzyczny sektor znanej Wikipedii na stronie poświęconej Gorbaczowowi został uzupełniony odpowiednią korektą w dniu śmierci.
Nawiasem mówiąc, zdanie „Czy to prawda, że Gorbaczow zmarł?„Zrekrutowany do tej pory przez wyszukiwarki - były prezydent Związku Radzieckiego został„ pochowany ”co najmniej cztery razy w ciągu ostatnich dwóch lat. Za każdym razem informacja okazała się „kaczką”. Odważmy się zapewnić czytelników: teraz Michaił Siergiejewicz żyje i ma się dobrze.
Mimowolnie przychodzi mi na myśl inna fraza:„Co robić?” Być może znudzony włoski dziennikarz Tomasso Debeneditti zadał sobie to pytanie. To on nagle wpadł na pomysł stworzenia fałszywego konta. „Niemiecki minister” okazał się tym samym włoskim dziennikarzem, znanym zresztą jako miłośnik takich żartów.
Tomasso Debeneditti otwarcie przyznał:tworzenie fałszywych kont światowych liderów miało na celu wprowadzenie w błąd i oszukanie mediów, zmuszając ich do ponownego opublikowania niezweryfikowanych informacji (po prostu kłamstwa). Trudno nawet zgadnąć, czym właściwie kierował się Włoch, ponieważ on sam jest dziennikarzem.
Oczywiście był zaskoczony takimi plotkami.Uznamy jednak, że Michaił Siergiejewicz zareagował na wiadomości z pewnym poczuciem humoru. Stwierdził, że „dzięki” takim mediom „umarł” już kilka razy. Kolejna wiadomość o jego własnej śmierci znalazła Michaiła Siergiejewicza w klinice, w której przeprowadzono kolejne zaplanowane badanie. W tej chwili zdrowie byłego prezydenta jest normalne i nie budzi obaw.