Wiadomości ze świata od czasu do czasu, o których mowawydarzenia w najbiedniejszych krajach planety (Rwanda, Kambodża, Somalia), używają terminu „katastrofa humanitarna”. Wyobraźnia widza maluje ponury obraz, wsparty dokumentami ze sceny. Nagie dzieci z opuchniętymi żołądkami i wrzodami na skórze, wychudzonych dorosłych do wystających kości, wątłych starców leżących bezradnie i wyczerpanych na ziemi...
Oprócz przyczyn naturalnych, takich jak susza lubinne klęski żywiołowe, istnieją inne czynniki powodujące tak poważne konsekwencje. Na ekranach telewizorów jacyś ludzie, najczęściej ubrani w kamuflaże, przemykają obok, machając karabinami maszynowymi i bazookami, skandując coś wojowniczo i strzelając do kogoś.
Katastrofa humanitarna jest zjawiskiem wwspółczesny świat jest najczęściej towarzyszącą wojną domową. Jego główną cechą jest pojawienie się zagrożenia życia znacznej części ludności objętego nią regionu. Najczęściej sytuacja wygląda tak, jakby toczyły się konflikty na tle międzyetnicznym lub międzywyznaniowym, ale po dokładnym zbadaniu okoliczności z reguły okazuje się, że główną przyczyną jest zderzenie interesów ekonomicznych, etnicznych lub religijnych. czynnik to tylko wymówka umiejętnie wykorzystywana przez niewidzialnych graczy.
Konsekwencją staje się katastrofa humanitarnazniszczenie podstawy, na której zbudowane jest życie państwa lub jego części. Wstrzymuje się pracę przedsiębiorstw, nie prowadzi się prac siewnych lub żniwnych, poważnie zakłócona jest infrastruktura energetyczna, władze państwowe, systemy opieki zdrowotnej i edukacji nie mogą w pełni funkcjonować. Stało się to w oblężonym Leningradzie. Podobne zjawiska miały miejsce podczas głodu na Wołdze i na Ukrainie. Międzyetniczne konflikty zbrojne w Jugosławii, Holokaust (etniczna eksterminacja ludności żydowskiej podczas II wojny światowej), masakry Ormian w Sumgait i wiele innych smutnych wydarzeń XX wieku również określa się mianem „katastrofy humanitarnej”. Jej symbolem jest osławiony „człowiek z bronią”, wierny towarzysz rewolucji i przewrotów.
Ostatnio trudno było to sobie wyobrazićcoś podobnego mogło się zdarzyć na Ukrainie, oczywiście niezbyt bogatym, ale dość spokojnym, w którym ukształtowała się pewna równowaga polityczna, a nastroje rewolucyjne były obce większości ludności.
Historia uczy nas przede wszystkim tegoniczego nie uczy. Po drugie, wyraźnie pokazuje, że długoterminowa stabilność polityczna jest gwarancją dobrobytu lub przynajmniej dobrobytu każdego państwa. Przykłady „kolorowych” rewolucji, wojen wyzwoleńczych, obalenia reżimów „dyktatorsko-totalitarnych” w Iraku, Libii i wielu innych krajach wymownie świadczą o tym, że po nich w kraju panuje chaos i w efekcie stagnacja gospodarcza. Wojna domowa w nowym demokratycznym kraju może trwać latami, a jej konsekwencją jest katastrofa humanitarna. W ogóle to nie przeszkadza organizatorom rewolucji, mają różne obawy.
Sytuacja na Ukrainie, mimo przeważającejeuropejski wygląd jej obywateli, boleśnie przypominający to, co dzieje się w Iraku, Syrii, Afganistanie i Libii. Pojawiły się prywatne formacje paramilitarne, kontrolowane przez lokalnych oligarchów. Uzbrojeni ludzie uważają się za wojskowych i zastrzegają sobie prawo do ustanowienia siłą porządku, który wydaje im się sprawiedliwy.
Katastrofa humanitarna na Ukrainie (na razie tylko wjego wschodnia część) wystąpiła z tych samych powodów, dla których zawsze powstaje. Rozpoczęła się wojna, którą obecny rząd nazywa operacją, ponadto antyterrorystyczną. Relacjonując wydarzenia, dziennikarze, zarówno rosyjscy, jak i ukraińscy, zwykle skupiają się na emocjonalnej stronie materiału, pokazując ciała zmarłych (m.in. kobiet, dzieci i starców) czy demonstrując pogrzeb „bohaterskich obrońców jedności kraju”. Mieszkańcy obwodów donieckiego i ługańskiego po ucieczce ze zniszczonych domów stają się uchodźcami, znajdują schronienie w Rosji lub w innych regionach Ukrainy. Media starają się ukryć prawdziwą skalę katastrofy, a także straty militarne. Jednocześnie państwo, oprócz ludzkich istnień porwanych przez wojnę, ponosi ogromne straty materialne. Jest całkiem prawdopodobne, że wkrótce katastrofa humanitarna rozprzestrzeni się na resztę kraju, nawet w przypadku najkorzystniejszego wariantu zakończenia działań wojennych dla Kijowa.
Oprócz oburzonych okrzykówUkraińscy narodowi patrioci, pozostaje tylko stwierdzić, że oddzielenie półwyspu nastąpiło z całkiem naturalnych powodów. Nastroje dośrodkowe były charakterystyczne dla w przeważającej mierze etnicznej ludności rosyjskiej przez cały okres niepodległości Ukrainy. „Majdan” stał się poważnym powodem do zastanowienia się nad kierunkiem ruchu całego kraju, a obecność wojsk rosyjskich wykluczyła możliwość próby „demonstracyjnej chłosty” opornego.
Przed referendum zwolennicy jedności iniepodzielności, wczesną katastrofę humanitarną na Krymie przewidywano na podstawie wielu czynników ekonomicznych. Zbliżająca się blokada półwyspu, niemożność dostarczenia żywności, niemożność zaopatrywania się w wodę, prąd i gaz, nieopłacalność gospodarki wyrażająca się w tradycyjnym subsydiowaniu budżetu i wiele innych powodów, dla których oburzona ludność zaznaczono, że region autonomiczny zostanie wkrótce poproszony o powrót na Ukrainę. Tak się nie stało. Powód jest wciąż ten sam – wojna. Raczej jego obecność na Ukrainie i jej nieobecność na Krymie. Wszystko inne jest oczywiście problemem, ale możliwym do rozwiązania.
Jeśli weźmiemy pod uwagę najbardziej optymistyczny scenariusz rozwoju wydarzeń na Ukrainie, to można sądzić, że oficjalny Kijów widzi go jako składający się z następujących punktów:
- Zlikwidowano donieckie i ługańskie republiki ludowe, ich obrońców wypędzono lub zniszczono.
- Otrzymano pomoc z Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, za pomocą których można zneutralizować skutki działań wojennych i spadku wymiany handlowej z Federacją Rosyjską.
- Rynki zachodnie są otwarte na ukraińskie towary, Europejczycy chętnie ustawiają się w kolejce po nie.
- Pod naciskiem UE i USA Rosja zgadza się na sprzedaż gazu po symbolicznej cenie.
- Pod tą samą presją Krym wraca tam, skąd został zabrany. Mieszkańcy Sewastopola z radością witają defiladę armii ukraińskiej.
- Nie będzie katastrofy humanitarnej.
Historia pokaże, które z tych oczekiwań się spełni...